Nie tak dawno narzekałyśmy z Mamą, że non stop pada.. I co? No i znów przydałoby się trochę pojojczyć, bo gorąco.. za gorąco! No ale z dwojga złego zdecydowanie lepsze jest ciepełko, niż ciągłe ulewy, prawda? W upalne dni wszyscy pędzą nad wodę - popędziłam i ja. Ale nie tam na jakieś baseny, czy kąpieliska, o nie nie nie! Wraz z Mamą i Dziandą (tak nazywam mojego Dziadka Bogdana) udaliśmy się na Naszą działeczkę, a co! Świeże powietrze, piękne widoki, chłodzik i błoga cisza..
Zobaczcie sami jaki tam jest pięknie!
Cacy miejscówka, co nie? A teraz czas na oglądanie mnie, hihi! Na początek "sesja" na ławce, o!
A teraz mini molo! Na owym molo baaaardzo prażyło słonko, więc Mama nałożyła mi kapelusz, wrr.. Irytujący był ten cylinder, ale Mama mówiła, że muszę go mieć i koniec kropka! Mus to mus, a co mówi Mama to rzecz święta, o!
W taki "gorąc", jak to mówią moje Prababcie, pić trzeba jak najwięcej. Gorąco, czy zimno.. ja i tak piję jak smok. Dziś popijałam soczek wiśnia jabłko, mniam! A zobaczcie jaki mam kubeczek - niekapek, o. Jest on wyprofilowany idealnie do małych rączek. Kubek ma twardy ustnik i świetnie mi się z niego pije. Co więcej - od takiego niekapka już tylko krok do picia z prawdziwego kubka! No i ten nowoczesny design -
MAM baby wie co dobre.
Swoją drogą, żyrafa z mojego kubeczka też poczuła lato.. nosi aviator'ki!
A teraz już dwa ostatnie zdjęcia - z polnymi kwiatkami od Dziandy, o,
Uhh, zdjęć było wiele - mam nadzieję, że wytrwaliście do końca! Teraz czas na krótki opis tego w cóż byłam odziana podczas Naszej małej wycieczki. A no tak.. Przewiewny, luźny rampers, który świetnie nadaje się na upalne dni -
Eh parents for babies, kapelusz - gymboree , a buty a'la crocs, upolowane przez Babcię w miejscowym ciuchlandzie, ot wszystko!